Blisko 44% konsumentów robi zakupy w sklepach według wcześniej przygotowanej listy konkretnych produktów. Przed rokiem zdecydowanie więcej osób tak funkcjonowało, bo ponad 58%. Dane pochodzą z raportu Grupy Offerista, opartego na opinii ponad tysiąca dorosłych Polaków, odpowiedzialnych w swoich domach za robienie zakupów.
– Polacy już od dawna są zmęczeni ciągłym oszczędzaniem. Ci, którzy poczuli większą ilość pieniędzy w portfelach, przestali się szczypać. Dotyczyło to oczywiście osób, którym wzrosły wyraźnie wynagrodzenia. W niektórych branżach podwyżki były nawet na poziomie 20%. Do tego ogólnie konsumenci utwierdzili się w przekonaniu, że inflacja spada, o czym szeroko komunikowały media. W praktyce też dużą rolę odegrała walka między sklepami na promocje. Jednak badanie pokazuje, że wciąż blisko połowa rodaków odpowiedzialnych za zakupy skrzętnie się do nich przygotowuje – zauważa dr Maria Andrzej Faliński, były dyrektor generalny POHiD-u.
Z kolei Robert Biegaj z Grupy Offerista, przypomina, że rok temu wszyscy byliśmy w szponach wysokiej inflacji, więc prawie 60% aktywnych konsumentów podchodziło do zakupów z daleko posuniętą ostrożnością. Ekspert rynku retailowego przekonuje jednak, że robienie list sprawunków sprawdza się nie tylko w najtrudniejszych czasach. – Ta praktyka ogranicza nabywanie niepotrzebnych produktów, których potem możemy nawet nie zdążyć spożyć. A to zwykła strata pieniędzy. Na horyzoncie widać przecież rosnące wydatki, zwłaszcza w perspektywie podwyżek niektórych opłat i ponownego skoku inflacji. Jestem przekonany, że część konsumentów jeszcze wróci do robienia list zakupowych, ale nie będzie to tak wysoki wynik, jaki był rok temu – zapewnia Biegaj.
Z raportu również wynika, że obecnie nie przygotowuje się do zakupów w ww. sposób ponad 52% konsumentów. Rok temu zdecydowanie mniej osób nie robiło list zakupowych, bo blisko 41% ankietowanych. Ekspert z Grupy Offerista twierdzi, że rezygnując z tego sposobu, można nabyć nawet o 10-20% więcej towarów, niż zakładało się przed wyjściem z domu. Jednak nie wszyscy klienci chcą robić mocno przemyślane zakupy.
– Moim zdaniem, niektórzy konsumenci dopóki nie poczują, że mają za mało pieniędzy w portfelach, nie wrócą do list zakupowych. Oczywiście ogólnie Polacy jedzą mniej za więcej, bo udział żywności w codziennych wydatkach wzrósł z 25% do 30% po likwidacji zerowego VAT-u. Jednak rodacy jeszcze tego wyraźnie nie odczuli i nie chcą rezygnować zwłaszcza z sezonowych produktów, które przeważnie kupują spontanicznie – zwraca uwagę dr Faliński.
Badanie też wykazało, że obecnie blisko 33% konsumentów korzystających z list zakupowych tworzy je na kartkach papieru. Rok temu dotyczyło to prawie 38% ankietowanych. Z kolei ponad 67% używa teraz w ww. celu smartfonu, w tym specjalnych aplikacji. Poprzednio tak twierdziło niecałe 63% respondentów kupujących według założonego planu. – Z tradycyjnej metody głównie korzystają seniorzy, którzy są to tego przyzwyczajeni. Tymczasem kartka papieru odchodzi do lamusa, co widać zresztą po ostatnim badaniu – stwierdza Robert Biegaj.
Natomiast dr Maria Andrzej Faliński zapewnia, że dzisiejsi seniorzy coraz lepiej radzą sobie z robieniem list zakupowych w telefonach. Może nie znają wszystkich pomocnych do tego aplikacji, ale są coraz bardziej obeznani technologicznie. Jednocześnie ekspert zapewnia, że papier całkowicie nie wyparuje z rynku. – Korzystanie z niego jest zdrowsze dla obciążonych niebieskim światłem oczu. Do tego kartka zajmuje mniej miejsca w kieszeni niż smartfon, od którego niektórzy chcą czasem odpocząć – podkreśla dr Faliński.
Jak podsumowuje Robert Biegaj, na rynku zdecydowanie widać mocny trend wchodzenia list zakupowych do smartfonów. I nic go już nie powstrzyma, bo zwyczajnie jest na to popyt. Coraz więcej użytkowników będzie chciało korzystać z takich narzędzi, które są dostępne zawsze pod ręką i dają dodatkowe bonusy. Do tego dochodzi aspekt ekologiczny, który też jest coraz mocniejszym trendem wśród konsumentów. Ekspert przewiduje, że w ciągu tego roku odsetek osób korzystających z mobilnych list zakupowych wzrośnie co najmniej o kilka procent.