Niestety nadal olbrzymia liczba osób żyje w przeświadczeniu o słuszności wiosennego wypalania traw, które ich zdaniem przyczyni się w naturalny sposób do użyźnienia gleby, a tym samym spowoduje szybszy i bujniejszy wzrost młodej trawy. Zdaniem wielu przyniesie to wymierne korzyści ekonomiczne. Nic bardziej mylnego.
Wypalanie trawy to nic takiego (?).
Czy chociaż jedna osoba z zapałką w ręku i z zamiarem jej rzucenia w suchą trawę pomyślała o skutkach swojej skrajnej głupoty?
W ubiegłym roku w akcjach związanych z gaszeniem pożarów traw strażacy w całej Polsce zużyli 123 153 186 litrów wody, co odpowiada pojemności 32,8 olimpijskich basenów. Mało kto wie, że prędkość rozprzestrzeniającego się pożaru może sięgnąć ponad 20 km/h. Pomóc mu w tym może wiatr, który często przyczynia się do gwałtownej zmiany kierunku ognia. W następstwie pożar często wymyka się spod kontroli i przenieść się może na pobliskie lasy lub zabudowania. Bardzo często z dymem idzie dorobek życia wielu pokoleń. W 2018 roku oszacowano straty na prawie 33 mln zł.
Strażacy, ekolodzy i naukowcy alarmują.
Już przedszkolaki wiedzą, że głęboko w ziemi mieszkają żywe robaczki, które nie są złe, tylko nam pomagają. A czy dorośli o tym wiedzą? Nie? Spieszymy zatem ze spóźnioną lekcją z przyrody.
Wypalanie najżyźniejszej próchniczej, wierzchniej warstwy gleby powoduje obniżenie jej użytkowej wartości nawet na długie lata. W ten sposób dochodzi do zatrzymania naturalnych procesów rozkładu roślinnych pozostałości, dzięki którym tworzy się warstwa urodzajna gleby. Wytworzona w trakcie pożaru wysoka temperatura niszczy nie tylko cenną roślinność, ale również powoduje zubożenie gleby i jest poważnym zagrożeniem dla wielu zwierząt.
W ogniu giną sprzymierzeńcy człowieka.
W wyniku wypalania łąk, zakrzaczeń i trzcinowisk giną organizmy żyjące w wierzchnich warstwach gleby, o których istnieniu nie wszyscy wiedzą, a których obecność wpływa na poprawną kondycję gleby. W pożarach giną dżdżownice poprawiające w niezwykły sposób właściwości fizyczne i strukturę gruntu. Wypalanie uśmierca całe kolonie mrówek regulujące w przyrodzie populacje szkodliwych owadów oraz biedronki, które są niekwestionowanych sprzymierzeńcem człowieka w walce z mszycami. W następstwie powstałego podczas pożaru traw dymu, pszczoły i trzmiele nie mogą zapylać kwiatów, co w efekcie znacznie obniża plonowanie roślin.
Pożary przyczyniają się również do śmierci wielu pożytecznych płazów, gadów i małych ssaków tj. ryjówki, krety, młode zające, jeże, nornice. Miejsca lęgowe ptaków także ulegają zniszczeniu. Szczególnie dotyczy to gatunków gnieżdżących się w zaroślach lub na ziemi. Często zdarzają się przypadki śmierci saren, jeleni, dzików, a nawet zwierząt domowych.
Najwyższa kara to nawet 10 lat pozbawienia wolności.
Pożary wynikające z podpalenia trawy często ze względu na ich charakter i duże rozmiary angażują znaczną liczbę strażaków i ratowniczych zasobów. Każda taka interwencja jest sporym finansowym wydatkiem. Pamiętajmy, że równie dobrze w tym samym czasie strażacy mogą być potrzebni do ratowania życia, zdrowia i mienia ludzkiego w zupełnie innym miejscu. Przez czyjąś głupotę mogą nie dojechać na czas tam, gdzie naprawdę są potrzebni.
Zastanówcie się wszyscy, gdy następnym razem będziecie chcieli rzucić podpaloną zapałkę w kierunku suchej trawy.
Pamiętajcie, że wypalanie trawy jest zabronione! Grozi za to kara do 5 tys. zł, a w przypadku spowodowania zagrożenia mienia lub życia – od 1 roku do 10 lat pozbawienia wolności.